Żyć się nie chce..
„Ćma” to powieść opowiadająca historię młodych, zagubionych w świecie osób, którym przychodzi zmierzyć się z czymś obcym i niezmiernie złym. Mamy dwie nastolatki, między którymi powstaje dość osobliwa więź, której z pewnością nie możemy odbierać dosłownie. To wszystko ma drugie dno, o którym nie chcę mówić, ponieważ sami musicie to rozgryźć. 🙂
Szlugi, wóda, tanie wina.
Nałogi stanowią lwią część problemów głównych bohaterek. Otaczający je świat stanowi połączenie surowości, beznadziei i nudy. Używki pomagają im mierzyć się z codziennością, dają jakąś odskocznię od rutyny, choć łatwo zauważyć, że w końcu same się nią stają. Mimo wszystko Kaja i Nina nadal uciekają od świata. Ktoś mógłby powiedzieć, że to głupie gówniary, które mają siano w głowie, lecz po głębszym przemyśleniu można doskonale je zrozumieć.
KURRRRRR…
Czy Jakub Bielawski ma niewyparzony język? Nic bardziej mylnego! Każdy przechodził przez burzliwe, nastoletnie lata. Część z nas pluła, wszyscy przeklinali, pierwsze piwo w krzakach, pierwsze papierosy, itd. Kaja i Nina używają „gwary” podwórkowej, która skupia się wokół przekleństw. Mam wrażenie, że każde „kurwowanie” jest na właściwym miejscu, podkreśla frustrację, złość, smutek. Gdyby użyć w „Ćmie” eufemizmów, książka straciłaby buntowniczą nutę.
„Ćma” nie jest łatwa.
Debiut Jakuba Bielawskiego prezentuje bardzo wysoki poziom. Książka jest napisana barwnym językiem, długie opisy doskonale oddają klimat, choć część ludzi uważa, że są zdecydowanie zbyt rozległe. Jak dla mnie opisy są dużym plusem i przyjemnie się je czyta.
„Ćma” porusza trudną tematykę dorastania, młodzieńczych problemów, ucieczek od rzeczywistości, która w Górach Sowich nie rozpieszcza marnych ludzi.
„Ćma” wbrew pozorom może wywołać mały sentyment. Nastoletnie lata, pomimo całego swojego szaleństwa, miały jakiś urok. Człowiek mając 17 lat, myślał, że jest już dorosły i cały świat stoi przed nim otworem. Cóż. Rzeczywistość jest zupełnie inna od tego, co postrzega podpity nastolatek… 🙂
Co z tym horrorem?
Czy „Ćma” to horror?
W tej kwestii zauważyłem, że zdania są mocno podzielone. Część czytelników uważa, że to obyczajówka i niepokojącym zabarwieniu, inni, że jest dokładnie przeciwnie.
Nie mamy rzek krwi, flaków, obrzydliwych opisów zabójstw, itd. Groza jest dawkowana małymi porcjami – jak u heroinisty, któremu na początku niewiele potrzeba do szczęścia. Z czasem książka niepokoi coraz mocniej, aż trafiamy na konkretne sceny, gdzie weird fiction staje się synergiczny z horrorem. Jak dla mnie świetne i nieoczywiste połączenie.
„Ćma” i ćmy.
Ciekawe jest to, że „Ćma” ma sporo wspólnego z „Potępioną”. Nie chodzi mi tutaj o lokowanie produktu, lecz porównanie, które osobiście mnie rozbawiło.
Pisząc „Potępioną” nie wiedziałem, że jest jakiś Kuba Bielawski, tak samo jak ów delikwent nie wiedział nic o jakimś Fitasie. Obaj jesteśmy debiutantami, którzy w trakcie pisania żyli sobie pod szarym kamieniem tworząc opowieści, w których jest sporo ciem. I martwych i tych żywych.
Podsumowując
„Ćma” to bardzo dobra opowieść, w której mamy sporo psychologii, problemów społecznych, a także ukazane patologie, z którymi spotykamy się na co dzień.
Nie jest to jednak łatwa książka i należy mieć do niej odpowiednie podejście. Tu nie będzie „jazdy bez trzymanki”, prostego schematu typowego dla przeciętnej grozy, ani bezmyślnego wariata z siekierą. Ta książka ma w sobie coś zupełnie innego, wręcz obcego dla polskiego horroru.
Jedyne, co w książce mnie raziło, to zamieszanie jak chodzi o wątki. Niekiedy gubiłem się, nie wiedziałem o kim czytam, a ni co się dzieje. Mam jednak wrażenie, że „Ćma” została celowo zbudowana w taki sposób, aby czytelnik przez jakiś czas miał robioną wodę z mózgu. Jeżeli się mylę, to trudno… jest to moja interpretacja. 🙂
„Ćma” jak dla mnie jest najlepszą powieścią polskiego autora wydaną przez wydawnictwo Vesper w 2019 roku.